Na pierwszy ogień
strug równiak 1-12-020.
Mały, poręczny strug do prac wykończeniowych. Jak to u Stanleya, należy włożyć w niego trochę pracy zanim zacznie się strugać. Powierzchnia stopy i skrzydełek są co prawda szlifowane oryginalnie, ale tylko zgrubnie, przez co stopa stawia duży opór na drewnie a pod palcami czuć nieprzyjemną fakturę.
Odlew żeliwny, wszystkie powierzchnie poza wspomnianymi malowane proszkowo, regulacja precyzyjna i łatwa za pomocą mosiężnych nakrętek, jedynie ustawianie noża równolegle do stopy jest nieco kłopotliwe przez brak zaparcia dla palców. No i kształt, do którego trzeba się przyzwyczaić. Tył struga bowiem jest dość wysoko a przód nisko, przez co chwilę zajęło mi znalezienie wygodnej pozycji.
Co przy nim trzeba zrobić?
- wyrównanie krawędzi pod nożem i powierzchni "żaby", aby nóż idealnie przylegał na całej płaszczyźnie;
- dokładne wyszlifowanie i wypolerowanie stopy oraz skrzydełek, przy czym te ostatnie nie trzeba doprowadzić do "lustra". W przypadku stopy należy szlifować tak długo, aż splanujemy całą powierzchnię, bowiem jak to zwykle u Stanleya, odlew ma niewielkie wklęśnięcie;
- wyczyszczenie z oryginalnego smaru i zadbanie o smarowanie ruchomych części;
- naostrzenie noża.
Po paru godzinach mamy już narzędzie, którym praca sprawia samą przyjemność. W porównaniu ze stanem oryginalnym, opory ruchu są znikome a jakość uzyskanej powierzchni bardzo dobra. Strug pracuje bez problemów nie tylko wzdłuż włókien, ale również w poprzek, jak i od czoła. Regulowane usta sprawiają, że powierzchnia pozostaje gładka nawet na deskach z pokręconymi włóknami czy sękami. Z tymi ostatnimi trzeba jednak uważać i strugać na minimalnym wysunięciu noża - jest on bowiem twardy, ale kruchy i łatwo go uszkodzić przy większym wysunięciu. Radzi sobie doskonale z flekami czy bukowymi kołkami, pozostawiając gładką powierzchnię. Sprawuje się gorzej w przypadku mocno żywicznych materiałów - bardzo szybko się muli i wymagane jest czyszczenie.
Zaskoczeniem może być jego waga, bo jak na swoje gabaryty (160x40mm) waga ok. 1kg to sporo, ale wbrew pozorom to zaleta. Strug nie podskakuje po nierównościach i mamy pewność, że zbiera wszystko po drodze. Twarde czy miękkie gatunki - powierzchnia jest gładka i czysta.
Wadą jest dość delikatny nóż, który łatwo wyszczerbić przy dużym wysuwie i większych sękach. Jest to jednak narzędzie do prac wykończeniowych i nie jeździ się nim po takich rzeczach. Mimo wszystko grubszy nóż na pewno by nie zaszkodził.
Suma sumarum - bardzo przydatne narzędzie do drobnych i wykończeniowych prac, które wymaga na początku poświęcenia mu paru godzin przy szlifowaniu. Bardzo solidna, średnia półka jakościowa.
Cena zależna od sklepu. Kod producenta to 1-12-020. Podobnych strugów ma w ofercie kilka, różniące się trochę konstrukcją, wykończeniem czy rozmiarami, można więc dobrać sobie najbardziej odpowiedni.
Drugi strug jest już większy -
strug gładzik 1-12-003.
Klasyczny strug Stanleya o konstrukcji niezmienianej od lat. I klasycznie w przypadku Stanleya (i przy tej półce cenowej) należy włożyć sporo pracy, aby używanie struga było czystą przyjemnością. Nie oznacza to wcale, że otrzymujemy mało wartościowe narzędzie, ale o tym za chwilę.
Wymiary to 240x45mm. Nóż osadzony fazą do dołu (25 stopni), z precyzyjną i łatwą regulacją wysunięcia oraz równoległości. Usta nie są regulowane, natomiast istnieje możliwość przesunięcia do przodu żaby, czyli podstawy na której opiera się nóż, żeby zmniejszyć szczelinę ust. Jest to jednak dość niewygodne i w przypadku tego struga rzadko zachodzi taka potrzeba.
Korpus to odlew żeliwny, z lakierowanymi powierzchniami za wyjątkiem stopy i zewnętrznej strony skrzydełek. Oszlifowane zgrubnie a skrzydełka potrafią nie być prostopadłe do stopy. Wszystko jednak można skorygować. Oczywiście te powierzchnie należy również wyszlifować do lustra, przez co opory ruchu podczas pracy są nieporównywalnie mniejsze a późniejsza konserwacja po prostu łatwiejsza. Dopieścić należy również szczelinę ust i powierzchnię styku żaby z nożem, aby była ona jak największa. W przeciwnym wypadku strug ma tendencję do podskakiwania na twardym drewnie. Strug posiada dwie, plastikowe rączki, które również należy lekko dopieścić, usuwając z nich ślady łączenia form wtryskowych, w przeciwnym razie czekają nas nieprzyjemne otarcia podczas pracy. Niestety proces produkcji (odlewanie żeliwa) powoduje lekkie wypaczenie stopy, przez co jest wklęsła. Ale to i tak zostanie skorygowane podczas szlifowania. Gorzej, że pod punktem mocowania tylnej rączki jest spora wklęsłość, która chociaż nie przeszkadza podczas pracy, to źle wygląda.
Po tych operacjach i prawidłowym naostrzeniu noża otrzymujemy narzędzie, które niemal samo struga
Powierzchnia zostaje gładka, niemal lustrzana, niewymagająca szlifowania. Przy odpowiednich ustawieniach można zgrubnie strugać również drewno o poskręcanych słojach lub w poprzek włókien.
A dlaczego otrzymujemy w obu przypadkach zgrubnie oszlifowany korpus? Po pierwsze otrzymanie lustra fabrycznie spowodowałoby znaczny wzrost kosztów a nam zajmie raptem kilka godzin, w dodatku zrobimy to lepiej niż maszyna. Po drugie możemy go dostosować dokładnie do naszych potrzeb.
Minusem w obu przypadkach jest dość delikatny nóż, który można jednak wymienić na grubszy, oraz częste nieprostopadłości skrzydełek wobec stopy. Podczas normalnej pracy to nie przeszkadza, ale gdybyśmy zechcieli używać struga przy shooting boardzie, to należy to poprawić.